Portal Strajk
Portal Strajk – podcasty
Komentarze dnia Strajku: Mołdawia może zrobić Europie niespodziankę. Gawkowski nie chce wojny z Rosją. Błaszczak niestety mówi.
0:00
-48:58

Komentarze dnia Strajku: Mołdawia może zrobić Europie niespodziankę. Gawkowski nie chce wojny z Rosją. Błaszczak niestety mówi.

Wraz z Kamilem omawiamy dzisiaj wyniki niedzielnych wyborów w Mołdawii i konstatujemy, że nie są one tak jednoznaczne, jakby chciała część polskich mediów głównego ścieku. W Mołdawii zasiano ziarno potężnego kryzysu i nie wiadomo, kiedy ono wzejdzie. W Polsce po raz pierwszy tak wysoki przedstawiciel polskiego rządu w osobie wicepremiera Gawkowskiego wypowiedział się przeciwko wciąganiu przez Ukrainę Polski do wojny z Rosją. Jednak jaskółka... ale miło, że czasem ktoś tam myśli samodzielnie. Na deser zostawiliśmy sobie Błaszczaka, którego rada, by rządy w Polsce były wprost zależne od wyborów w USA, przejdą do annałów historii politycznego dowcipu.

✳️ Jeśli nasza działalność publicystyczna wydaje Ci się pożyteczna – wesprzyj nas! ✳️

👉 Patronite: https://patronite.pl/strajk (instrukcja: https://is.gd/b9fLJE)

👉 Kup kawę: https://buycoffee.to/portalstrajk

👉 Numer konta: 32 1140 2004 0000 3402 8325 5208 z dopiskiem „darowizna”

📺 Nasze publikacje na portalu YouTube:https://www.youtube.com/@Strajkeu2021

📺 Nasze publikacje na portalu Odysee: https://odysee.com/@strajkeu2021:c

🎙✍🏻📺 Nasz profil w komunikatorze Telegram: https://t.me/portalstrajk/

🎙 Nasze publikacje na platformie Spotify: https://is.gd/MUmXrn

🚹 Maciej Wiśniowski – dziennikarz z 35 letnim stażem, ćwierć wieku pracował w tygodniku NIE, był wydawcą w TV Superstacja, wykładał dziennikarstwo na dwóch wyższych uczelniach. Specjalizuje się w tematyce rosyjskiej: mieszkał w ZSRR i Rosji ponad 5 lat. Scenarzysta nagradzanych filmów dokumentalnych. Twórca i wciąż redaktor naczelny Portalu Strajk.

🚹 Bojan Stanisławski – dziennikarz, tłumacz i wydawca. Korespondent Bułgarskiego Radia Państwowego w Warszawie; autor wielu artykułów w bułgarskiej prasie, komentator i redaktor naczelny portalu BARICADA; prowadzi podcasty w języku angielskim i polskim. Komunista i przedsiębiorca zarazem.

⚠️⚠️⚠️ Łamy Portalu Strajk są otwarte dla wszystkich, którzy chcą zamieszczać tutaj swoje teksty, a czują, że ramy obecnej rzeczywistości są dla nich zbyt ciasne. Jedynym kryterium druku jest ich merytoryczna zawartość i zgodność z linią redakcji. ⚠️⚠️⚠️

📧 Kontakt z redakcją: redakcja@strajk.eu, red.wisniowski@gmail.com, Czekamy tu na Wasze teksty, komentarze, sugestie i przemyślenia.

Porozmawiamy o wyborach w Mołdawii. Po macoszemu trochę potraktowane przez nasze media. Porozmawiamy o wywiadzie wicepremiera Gawkowskiego, którego udzielił Super Expressowi. I porozmawiamy o tym, co urodził z siebie pan Mariusz Błaszczak i jakie jego były propozycje dotyczące zmian na polskiej scenie politycznej, gdyby wygrał Donald Trump. Zaczynajmy zatem. Kamil, zacznijmy od Mołdawii.

W Mołdawii zakończyły się wybory. To była druga tura, żebyśmy mieli pełną jasność. I zwyciężyła w nich pani Maja Sandu, która otrzymała 55,33%.

Jej rywal, czyli były prokurator generalny Mołdawii, Aleksander Stojanoglo otrzymał 44,67%. Nie muszę dodawać, że polskie media sikają w majty ze szczęścia. Sypią się gratulacje.

Mołdawia pozostaje na proeuropejskim kursie. Co tam jeszcze? Znamy wyniki wyborów w Mołdawii. Głosy diaspory okazały się kluczowe.

Sama Maja Sandu stwierdziła, że wygrała Mołdawia. To jeszcze jest do oceny, powiedziałbym tak. Zwracam uwagę na dwie rzeczy, które są dla mnie osobiście istotne.

Otóż to, co powiedział słusznie, zauważył Onet Wiadomości. Raz mu się udało dobrze popracować. W tytule, że głosy diaspory okazały się kluczowe, a zwrócę uwagę, że bardzo dużo jest obywateli Mołdawii, którzy są poza granicami tego kraju.

Znakomita ich część jest, jakby to nie było dziwne, w Rosji. Pytanie jest tylko, czy wszyscy, którzy w Rosji chcieli głosować, mogli to uczynić, ponieważ w pierwszej turze, jak Państwo pamiętają, były tylko dwie komisje wyborcze, w których mogli głosować obywatele Mołdawii na terenie Rosji, podczas gdy dwa lata temu takich komisji było 29. W każdym razie słusznie zauważa Onet, że gdyby o wyborach miały zdecydować tylko głosy w Mołdawii, to wygrałby kandydat prorosyjski.

Wtedy na Stoianoglo zagłasowało by 51,33% wyborców, a Maja Sandu uzyskałaby 48,67%. To dość ważne według mnie spostrzeżenie, ponieważ to mówi o tym, że mieszkający w Mołdawii i widzący, co się dzieje z tym krajem, a Maja Sandu nie od dzisiaj, że tak powiem, wyznaczyła kurs proeuropejski i ci, którzy z Mołdawii nie wyjechali, a pamiętają jeszcze poprzednie starania Mołdawii o przyjęcie do Unii Europejskiej, jak wygląda w tej chwili Mołdawia, zagłosowali tak jak zagłosowali, tylko że właśnie wzięto pod uwagę też głosy diaspory mołdawskiej. Drugi wniosek jest taki, że Mołdawia jest podzielona na pół.

To w dzisiejszej Europie zdaje się żadna nowina. To znaczy znakomita część krajów europejskich, niezależnie od tego, czy jest w Unii, czy w niej nie jest, dzieli się dzisiaj równo na pół. Popatrzcie Państwo na Polskę, jeśli ktoś ma wątpliwości.

Co to oznacza? To oczywiście oznacza, że to nie będą łatwe dni dla wszystkich tych, którzy wygrają w którymkolwiek z krajów, ale mówimy o Mołdawii, więc dla pani Maji Sandu będą też ciężkie dni, ponieważ w opozycji będzie niesłychanie silna opozycja. Dość powiedzieć, że partia socjalistyczna, na czele której stoi były prezydent Mołdawii, nie uznała wyników wyborów. To jest przedsmak tego, co się będzie działo.

I Maja Sandu oczywiście może do upojenia opowiadać, że Mołdawia jest na prawdziwym kursie i do upojenia mogą spróbować gratulacji z Unii Europejskiej. Praktyka będzie i dzień zwykły, taki powszedni będzie wyglądał zupełnie inaczej. Pytanie jest też następne, co z tego wyniknie? Czy to przyspieszy drogę Mołdawii do Unii Europejskiej? Czy przyspieszy drogę Mołdawii, jeśli do tego dojdzie do NATO na przykład? Czy też może przyspieszy drogę Mołdawii do Rumunii? O tym się mówi przecież nie od dzisiaj.

Sama Maja Sandu ma obywatelstwo rumuńskie i znaczna część rządu, jeśli nie wszyscy mają podwójne obywatelstwo. Mówiąc krótko, Mołdawia z całym szacunkiem dla tego pięknego kraju może nie być szalenie ważnym krajem, ale reperkusje polityczne, które wynikają z dzisiejszych wyborów mogą być dla Europy znaczące. Co o tym myślisz? Kiedy wczoraj wieczorem szedłem spać przed godziną 24 w sondaży przedstawiały się następująco.

Otóż pomiędzy Mają Sandu a kandydatem opozycyjnym Stoianoglo różnica wynosiła w okolicach 0,8%. To było 0,4% do 49,6-49,5%. Więc w ciągu kilku godzin udało się, kiedy spływały te głosy z diaspory i z bardziej licznych komisji z ośrodków miejskich, udało się rzeczywiście nad ranem, to wyglądało nad ranem.

Rano, no bo już szósta rano to jednak rano. 52 do 48, mniej więcej tak te proporcje wyglądały dzisiaj. A więc rzeczywiście widzimy, obserwujemy sytuację, w której społeczeństwo mołdawskie jest bardzo mocno podzielone.

Warto wspomnieć, że rywal Maji Sandu w tych wyborach, pan Stoianoglo, Gałgas, jest był, wydawałoby się teoretycznie kandydatem idealnym dla Maji Sandu. Z tego względu, że jego poparcie przed pierwszą turą wyborów kształtowało się pomiędzy 10 a 15%, a jednak w pierwszej turze uzyskał ponad 25% głosów. Opozycja była rozbita na kilka bloków, natomiast Maji Sandu udało się iść z dość szerokim poparciem.

No i Maji Sandu udało się stworzyć tego rodzaju atmosferę, że wybory prezydenckie, uzyskano ten efekt dzięki zbiciu wyborów prezydenckich z referendum europejskim, nabrały właśnie wymiaru takiego plebiscytu co do przyszłości cywilizacyjnej samej Mołdawii. A więc czy Mołdawia jest państwem należącym w przyszłości do Unii Europejskiej, czy Mołdawia jest państwem należącym do wschodniej Barbarii, prawda? Jakby to się chciało. Chciało pewnie pani prezydent, która była przecież wysokim urzędnikiem Banku Światowego, chciałoby się to rysować.

I zwolennicy Maji Sandu liczyli na to, że w pierwszej turze obecna prezydent Mołdawii wygra te wybory. Tam sondaże wskazywały, że może liczyć nawet na 60% poparcia. Jej poparcie w pierwszej turze okazało się o 1 trzecią niższe, podczas gdy poparcie dla Stojanoglo okazało się o 10-12 oczek wyższe niż tego spodziewanego, pomimo tego referendum.

I o ile referendum, pamiętasz Maciek, dzień po referendum również nagrywaliśmy, dzień po pierwszej turze, dzień po tym referendum również nagrywaliśmy program i mówiliśmy o tym, jak mocna jest zarysowana polaryzacja, jak bardzo tutaj się liczą poszczególne głosy. I w tym momencie również obserwowaliśmy taką właśnie polaryzację podczas drugiej tury wyborów, do której miało nie dojść przecież tak naprawdę według oczekiwań polityków europejskich, według oczekiwań samej Maji Sandu. I jest to, pamiętając o tym, jakie prerogatywy posiada w systemie mołdawskim prezydent, to te wybory są mniej istotne niż nadchodzące wybory parlamentarne.

Dlaczego tak mówię? Ano ewentualne weto prezydenckie w Mołdawii można odrzucić zwykłą większością. Tak i dlatego mówiłem, że to będzie trudny czas dla Pani Maji Sandu. Jest tam pewna inicjatywa ustawodawcza, ale to jak wszędzie po stronie prezydenta, taka inicjatywa ustawodawcza również leży przecież po stronie obywateli, o ile ci się zbiorą i zechcą zebrać pod jakimś projektem ustawy odpowiednią liczbę popierających ów projekt podpisów.

Natomiast co do zasady, funkcja prezydenta w Mołdawii jest słaba i o tym świadczyła również na przykład prezydentura Dodona, który niby organizował jakąś politykę zagraniczną na własną rękę, ale rząd Mołdawii wtedy nie za bardzo się z nią liczył. W tym momencie będziemy bardzo podobną sytuację obserwować w Mołdawii aż do najbliższych wyborów parlamentarnych, w których partia liberalna, która wystawiła Maję Sandu do tych wyborów, najprawdopodobniej straci władzę. No i wtedy jej prezydentura będzie takim kwiatkiem do kożucha.

Dlaczego straci władzę? Z powodów polityki wewnętrznej, nieustającego kryzysu, nawarstwiającej się inflacji i galopujących cen energii elektrycznej i generalnie galopujących cen wszelkich węglowodorów, a więc również paliwa, benzyny i tak dalej. Przepraszam się, przerwę sekundeczkę. Ceny gazu zrosły sześć razy w Mołdawii w ciągu ostatniego roku. Tak, a więc co za tym idzie? Rosną cenę oczywiście produktów spożywczych, artykułów pierwszej potrzeby, ceny komunikacji, dojazdu do pracy, etc. I to są te nastroje, które powinny były spowodować to, że Maja Sandu przegrałaby te wybory, gdyby nie ta dodatkowo pompowana atmosfera takiej suwerenistycznej narracji i atmosfera związana z tym wyborem cywilizacyjnym. Także to były te elementy, które pozwoliły jeszcze w tym momencie Maji Sandu wygrać wybory prezydenckie.

Zadałeś takie pytanie, czy rzuciłeś taką myśl, czy te wybory prezydenckie w Mołdawii zbliżają tak naprawdę Mołdawię do Unii Europejskiej. No oczywiście nie. Również owo referendum, które odbyło się w połowie października, w którym to niezwykle mała większość zdecydowała o tym, że zostanie zmieniona preambuła mołdawskiej konstytucji w takim brzmieniu, że oto Mołdawianie dążą do Unii Europejskiej jako do jakiegoś tam celu.

To jeśli chodzi o preambułę i w drugim miejscu ta konstytucja została zmieniona w tym brzmieniu, że podporządkowuje prawo mołdawskie prawu unijnemu. Więc tego rodzaju zabiegi są zazwyczaj przygotowywane już tak za pięć, dwunasta wejścia jakiegoś kraju do Unii Europejskiej. Tak było w przypadku Polski.

Natomiast Mołdawia jest w tym procesie bardzo, bardzo daleko. Jest to kraj nieistotny gospodarczo tak naprawdę, nie mający jakiegoś istotnego przemysłu, mający słabą walutę, słabą gospodarkę, słabe przebicie na arenie międzynarodowej i w żaden sposób to nie zbliża Unii Europejskiej do Mołdawii i Mołdawii do Unii Europejskiej. Ja myślę, że tak jak Władimir Putin, prezydent Rosji, bardzo by sobie życzył tego, żeby Ukraina w końcu wstąpiła do Unii Europejskiej, tak samo życzyłby sobie tego, żeby Mołdawia wstąpiła do Unii Europejskiej z tego względu, że są to gospodarki, które będą gospodarkę unijną, traktowalną jako enblok, będą ją osłabiać.

Także tak to wygląda. To są pewne deklaracje. Do tych deklaracji, do ich ziszczenia jest bardzo daleko.

Mołdawia stara się sygnalizować tego rodzaju wybory cywilizacyjne, a może nawet nie sama Mołdawia stara się to robić, bo robią te elity mołdawskie, które są bardzo bliskie elitom rumuńskim, bardzo bliskie elitom francuskim, ale samo społeczeństwo, jak to było widać w przypadku po pierwsze referendum konstytucyjnego w Mołdawii, jak i tej drugiej tury wyborów jest bardzo mocno podzielone. Ja nie chciałem od tego, co teraz powiem, zaczynać tej wiadomości o wyborach, ale przyszedł czas, żeby to postawić, ponieważ różnica jest 10% między majątkową, a jej oponentem. Jeszcze raz przypomnę, że to zwycięstwo zostało osiągnięte przede wszystkim dzięki głosom diaspory.

I teraz właśnie jest to pytanie, jeżeli przypomnimy sobie pierwszą turę, a pamiętasz, jest pytanie o prawdziwość tych wyborów. Nikt tego w tej chwili wprawdzie nie stawia, ale te cuda nagórne, które, znaczy nie no, w tej chwili kto stawia? My stawiamy, ale oczywiście Unia Europejska wtedy, kiedy wygrała Maja Sandu, to przecież wybory były najuczciwsze na świecie. A jeżeli przypomnimy sobie, co się działo w pierwszej turze, że 70% głosów podliczono w 3 godziny i wtedy Maja Sandu przegrywała i zwolennicy eurointegracji przegrywali, to pozostałe 30% liczono, jeśli ja się nie mylę, 10 godzin czy jakoś tak? Nagle się zatrzymało wszystko.

Tak było wszystko policzone. Więc to jest pierwsze pytanie i ono myślę jest zasadne. Jeżeli w pierwszej turze były cuda nagórną, to nie widzę powodu, dla którego nie można by sądzić, że mogły być i cuda nagórną w drugiej.

Oczywiście ja przepraszam wszystkich tych, którzy są przywiązani do demokracji liberalnej, wstyd powiedzieć, w pierwszej turze oczywiście Maja Sandu sama mówiła o zorganizowanej akcji rosyjskiej, a tutaj już o akcji rosyjskiej nic się nie powie, no bo Maja Sandu wygrała, to co tu gadać? Znowu była manipulacja rosyjska? Natomiast śmiech śmiechem, ale Mołdawia oczywiście z wszystkimi tymi uwarunkowaniami, o których powiedziałeś, gospodarki, znaczenia politycznego, słabości jej w tej chwili systemu politycznego, który w gruncie rzeczy nie pozwoli podjąć jakiejkolwiek decyzji, która by to państwo czymkolwiek umocniła, czy w kursie proeuropejskim, czy antyeuropejskim, ma jeden, w cudzysłowie mówiąc, atut. Tym atutem jest Naddniestrze i Naddniestrze może stać się równie dobrze zamkiem, który zamknie dyskusje w ogóle o problemach Mołdawii wewnętrznych i zewnętrznych i dołączeniu się do Unii Europejskiej, ale może zostać w dowolnym momencie uruchomiony. Naddniestrze jako guzik, który wprowadza destabilizację, może zostać uruchomiony w każdej chwili, a skutki tego mogą być nieprzewidywalne akurat jeśli chodzi o ten region.

I nie lekceważyłbym tego, ponieważ Naddniestrze może jest nieuznawane przez znakomitą większość krajów, ale jest to system, który w jakiejś mierze z wszystkim jego wada, w jakiejś mierze okrzepł już. Mają zorganizowany system polityczny, społeczny. Wszystko jakoś wygląda, działa.

Tak albo inaczej, ale działa. I może być w każdym momencie, jak to mówił Szrek, nie, Osioł przepraszam bardzo, mam smoka i nie zawaham się go użyć. Rzeczywiście ktoś może się nie zawahać go użyć w każdym momencie.

Czy wybory parlamentarne najbliższe w Mołdawii cokolwiek rozstrzygną, w sensie, że dadzą jakąś jasność? Nie wiem, ale rzeczywiście wszystko, czy bardzo wiele wskazuje na to, że partia Mai Sandu przerżnie te wybory z Hukiem. No i wtedy w ogóle będą gry i zabawy na świeżym powietrzu, bo pani Maja Sandu będzie opowiadała różne rzeczy, składała wizyty i piła z ust europejskich urzędników miód, pochwał, ale to niczego nie zmieni, jeśli chodzi o wewnętrzną sytuację jej państwa. Ja pozwoliłem sobie się zaśmiać, kiedy mówiłeś o ewentualnych manipulacjach, ale to z tego względu, że kiedy o 21, mniej więcej, kiedy miało nastąpić zamknięcie lokali wyborczych w Mołdawii, oglądałem te wiadomości na Twitterze i kiedy różnica pomiędzy sondażowanym poparciem dla Maj-Sanduk i dla Stojanogło, no to była różnica o włos, to wtedy o manipulacjach się jak najbardziej mówiło otwartym tekstem, były to oczywiście manipulacje rosyjskie.

Otóż do tych dwóch konsulatów mołdawskich, wyobraź sobie, Rosjanie wyczarterowali samoloty, żeby Mołdawianom pomóc dotrzeć do lokali wyborczych. No i to miało być dowód manipulacji. Wiesz, ja rozumiem, przywozili obywateli Mołdawii do dwóch lokali wyborczych, ale przecież nie wchodził tam oficer KGB-ista i nie patrzył jak głosuje.

Przywozili to przywozili. Innym dowodem manipulacji miało być to, że przed konsulatem Mołdawii w Moskwie, a tam podobno mróz jest, ja nie wiem, ale zimno w każdym razie. Ale już była zamień śnieżna, ale nie wiedziałem.

Wiedziałem, że ty będziesz wiedział lepiej. Jaka jest pogoda w Moskwie? Także, Jezu, jak ktoś to usłyszał, ja to cofam. Maciek, nie ma nic wspólnego z Moskwą, żeby cię nie wywieźli.

Nie no, chodziło, już wracam do Mołdawii, chodziło o to, że rozdawano obiady, jakąś ciepłą zupę przed tym lokalem, bo tam była duża kolejka i to miał być dowód na to, że Rosja znowu manipuluje. Tym razem zupą manipulowała. Ja nawet nie wiem, czy to była akcja jakaś centralnie zaplanowana, czy na poziomie municypalnym zaplanowana, czy jakiś właściciel baru mlecznego w Moskwie.

Zrobiło mu się smutno, że ci ludzie marzną i dał im miskę pomidorówki. Nie wiem, ale na Twitterach było już o tym, że jest to akcja służąca temu, aby zmanipulować wybory w Mołdawii. No wiesz, tego rodzaju manipulacje zawsze są widoczne tylko i wyłącznie w jedną stronę.

Jeśli strona, którą Europa uznaje za stronę prodemokratyczną przegrywa, to musi to nastąpić na skutek działania wrażych sił. Wrażych sił rozdających pomidorówkę, organizujących transport, dających ludziom herbatę i tak dalej. Oraz nadających niewłaściwy przekaz informacyjny.

No przecież wiadomo, że sączy się w głowy tych biednych ludzi fatalną truciznę, która jest made in Moscow. Natomiast jeśli ktoś czyta, ogląda, słucha czegoś made in cokolwiek innego niż Moskow, to znaczy, że jest na kursie i na ścieżce. To wtedy obcuję z prawdą dobrą i pięknym w czystej postaci.

Następuje coś, co Platon nazwał immanentyzacją eschatonu, a więc obcowaniem z najwyższymi zasadami rządzącymi generalnie światem. No tak, ale dość tych żartów. Jeśli chodzi natomiast o Tyraspol, o którym mówiłeś, to warto pamiętać o tym, że społeczeństwo Mołdawii ma jeszcze cały czas w pamięci tę wojnę domową, która spowodowała, że Tyraspol, ta Republika Naddniestrzańska się ukształtował. A więc jest to również społeczeństwo, które w pamięci jednego pokolenia wie, czym jest okropność wojny. Także to jest myślę cenna wiedza. Ja nie chciałbym jej doświadczyć bezpośrednio, ale prawda jest taka, że ona generalnie zanika wraz z kolejnymi pokoleniami i im dalej od takiego źródła, tym społeczeństwo łatwiej zbałamucić hasłami, jak to na wojence ładnie, kiedy ułan z konia spadnie. Nie ma w tym nic ładnego, ale tego rodzaju hasłami prowojennymi łatwo społeczeństwo urabiać, łatwo społeczeństwo sterować. No ale w każdym razie nie ulega najmniejszych wątpliwości, że sytuacja w Mołdawii, tak jak już wspominaliśmy, mimo słabej pozycji Mołdawii na mapie politycznej Europy, może rzutować na wiele, znaczy może stwarzać, powiedziałbym tak, wiele sytuacji na tejże mapie, z których konsekwencji jeszcze sobie nie zdajemy sprawy. Poczekamy, zobaczymy, co będzie dalej.

Przejdźmy się do Polski, w której to Polsce pan wicepremier Krzysztof Gawkowski otóż dał głos Radiu Z. Mówił o różnych rzeczach i to być może jeszcze do tego wrócimy. Natomiast tam część tego wywiadu poświęcona była reakcji Polski na znane już w szatach na wszystkich, którzy się w mery interesują życiem politycznym. Mowa o słowach prezydenta Zełenskiego, który w sposób dość powiedziałbym bezpośredni, tak delikatnie rzecz ujmując, formował pretensje swoje do Polski, że Polska nie przekazuje tej broni, którą chce Ukrainy, a także, że Polska nie zestrzeliwuje dronów i pocisków rosyjskich lecących w kierunku Polski, nie tam nad Polską, tylko w kierunku Polski.

Już wielu polityków się na ten temat wypowiedziało i nie były to wypowiedzi dla Zełenskiego korzystne, ale teraz ten wywiad Gawkowskiego z tym sensem się interesujący, że Gawkowski poza tym, że nie cyfryzacja jest wicepremierem, czyli myślę tak sobie, że jednak samodzielnie powiedziałbym tak całkiem, to on nie mówi, że nie reprezentujemy mu wszystko, jednak jakiś pogląd rządu, na którego czele wraz z Tuskiem stoi. I otóż w tym wywiadzie w Radia Z, po pierwsze zaczęto od tego, że spytano się Gawkowskiego, czy zdaje sobie sprawę, ile osób w Polsce jest zdania, że Ukraina zachowuje się w stosunku do Polski nie fair. Otóż tych ludzi jest 93%.

7% jest zdania, że Ukraina zachowuje się wobec Polski fair. Chciałbym poznać chociaż kilka tych osób, poza oczywiście wiem, że wśród tych 7% jest pan prezydent Andrzej Duda, to co, dlatego nie mam najmniejszych możliwości, ale też w tym wywiadzie padło pytanie dotyczące właśnie zestrzeliwania pocisków i dronów rosyjskich zmierzających w kierunku Polski, jeszcze raz to podkreślę, w kierunku Polski, czyli zestrzeliwania nad Ukrainą. Tym bardziej to pytanie, znaczy ten problem zaczął narastać, ponieważ kilka amerykańskich senatorów zwróciła się do prezydenta Bidena, by ten udzielił Polsce pozwolenia na to, by Polska takie zestrzeliwania podjęła.

No nie trzeba mieć matury, żeby wiedzieć, że to jest wojna, po prostu najnormalniej w świecie. To jest nastawienie, czy wystawienie swojego kraju, czyli Polski, pod ewentualną odpowiedź rosyjską. Zresztą skala tej odpowiedzi może być naprawdę różna, od konwencjonalnej do zupełnie innej.

I Gawkowski odpowiedział, co następuje, że mam wrażenie, że ostatnie słowa, które padają z ust prezydenta Zełenskiego są niegodne politykach, który Polsce wiele zawdzięcza. Przekazany sprzęt za opiekowanie obywatele Polska, wielkim przyjacielem Ukrainy, hubem transportu. Wydawało się, że w takich sytuacjach mówi się do kogoś dziękuję, a nie się go nagabuje.

I powiedział jeszcze, powiedzmy uczciwie, czego Zełenski chce. On chce, żeby Polska strzelała rakietami nad Ukrainą, to znaczy chce, żeby Polska weszła do wojny, to znaczy, że chce, żeby Polska była w wojnie z Rosją. No i to są te słowa, które chciałbym, żebyśmy się nad nimi chwilę zatrzymali, ponieważ po raz pierwszy w tym oszalałym z chęci militaryzacji kraju rządzie nagle ktoś powiedział takie słowa wprost, że Ukraina wpycha nas do wojny.

Jeżeli ja dobrze rozumiem intencje pana wicepremiera, to to nie budzi w nim entuzjazmu, żeby Polska do tej wojny weszła. Oczywiście pytanie jest, czy na przykład ten pogląd podziela pan minister spraw zagranicznych Sikorski, który wielokrotnie wypowiadał się, że być może to warto by się było zastanowić, chociaż w rozmowie z plankerami rosyjskimi powiedział, że to jest niemożliwe. Więc też w gruncie rzeczy nie wiadomo czego chce, ale ja się obawiam, że w tym rządzie nie ma jednomyślności.

Znaczy jest kilku polityków, którzy niezależnie od tego, czy realizują własne przemyślenia, czy czyjeś podpowiedzi, byliby bardzo zadowoleni, gdyby Polska do wojny z Rosją w taki albo inny sposób przystąpiła, ponieważ jak to zwykle potem się zobaczy. Może się zobaczy, może się nie zobaczy, ale groźba jest, a Gawkowski wynika z tego, nie jest tym zachwycony. Czy myślisz, że coś z tego wyjdzie? W sensie to będzie miało jakieś przełożenie na oficjalne sformułowanie? Cokolwiek nie myślałbym o Gawkowskim.

Traktuję tą dzisiejszą wypowiedź dla Radia Zet jako wypowiedź bez mała historyczną. Z tego względu, że pierwszy raz osoba będąca wicepremierem w polskim rządzie formułuje tego rodzaju myśl, o której my pewnie rozmawiamy tutaj już od początku konfliktu Zachodu z Rosją na Ukrainie. Rozmawiamy o tym, że w interesie Ukrainy leży to, aby Polskę wciągnąć do wojny.

I Gawkowski w końcu jako pierwszy polski polityk tak wysokiego szczebla wyraził taką myśl explicite. No bo umówmy się, w związku z tym, że Ukraina przegrywa i to przegrywa nie tylko militarnie, ale i gospodarczo. Przegrywa nie tylko gospodarczo, ale i społecznie.

To tej Ukrainie zależy na tym, żeby wciągnąć kolejne byty polityczne właśnie do wojny. Bo Gawkowski mówi o tym w momencie, w którym my się już bezpośrednio dowiadujemy, że nadchodzącej zimy Ukrainy czekają bardzo masywne wyłączenia prądu. Tam społeczeństwo ukraińskie będzie się męczyć z tego rodzaju sytuacją, w której to sytuacji prądu nie będzie od 14 do 20 godzin dziennie.

14-20 godzin dziennie. A zima idzie ciężka, chcemy powiedzieć. Tak, to jest coś, co tak naprawdę uniemożliwia normalne funkcjonowanie.

Nawet jakąkolwiek atrapę normalnego funkcjonowania. No bo w takiej sytuacji palisz już klepką podłogową, żeby było ciepło. Jeśli na dworze jest minus 10, a ty przez 20 godzin nie masz prądu, masz ciemno w domu, nie możesz liczyć na funkcjonowanie najbardziej takich podstawowych zasobów.

O tym mówi Gawkowski w momencie, w którym jeśli się urzeczywistni ten program tak potężnych blackoutów ukraińskiego systemu energetycznego, to czeka nas kolejny olbrzymi eksodus Ukraińców, czy to do Polski, czy to na Słowację, czy to do rzeczonej wcześniej Mołdawii, czy to do Rumunii. Bo to społeczeństwo tego nie wytrzyma, a więc to będzie sytuacja, w której Polska jako kraj również będzie musiała ponieść koszty tych procesów migracyjnych. No i Załęcki zdaje się tego nie dostrzegać, zapominać w ogóle o tym i ważne też, że Gawkowski, aż nie wierzę ile raz dzisiaj Gawkowskiego pochwalę, że Gawkowski mówi o tym właśnie nie tylko w kontekście pomocy militarnej, jakiej Polska i inne kraje Zachodu udzieliły reżimowi Załęckiego, ale mówi również o tym ciężarze, jaki polskie społeczeństwo udźwignęło na skutek tej migracji, która się odbywała od lutego 2022.

Także jest to wypowiedź dla mnie bardzo istotna i to jest wypowiedź, której myślę, że pół roku temu czy jeszcze kilka miesięcy wstecz nikt by się nie odważył sformułować. Zostałby określony, zostałby określony ruską onucą, zdrajcą po prostu. Zostałby określony zdrajcą.

Ja chcę zwrócić uwagę na jedno Twoje słowo, którego tutaj użyłeś. Nikt by się nie odważył. I teraz wiesz, ta odwaga naszych polityków w sformułowaniu rzeczy oczywistych jest wypadkową sytuacji, która ich zmusza do tego, by tą odwagę przejawili, bo do tej pory ich tchórzostwo wynikało z różnych oczywiście przyczyn.

Oczekiwania na ganiący telefon z alei ujazdowskich powiedzmy tak, czy oczywiście ostracyzmu ze strony ich poszalałych na punkcie rusofobii kolejnych. Ale teraz nagle okazało się, że jednak odwaga ma do nich, lew w nich wstąpił, ale tylko dlatego, że to może być bezkarne. Tak, ja generalnie byłem na takim bardzo króciutkim, ciężko to powiedzieć urlopie, ale wyjeździe związanym ze Świętem Zmarłych i mam pewien taki deficyt poznawczy z tego względu, że nie odsłuchałem jeszcze piątkowego strajku i nie wiem, co Krzysztof Podgórski miał do powiedzenia o sytuacji na froncie, co bardzo chętnie w najbliższych godzinach nadrobię, ale z mojej skromnej, dużo uboższej wiedzy niż wiedza Krzysztofa Podgórskiego wynika to, że Ukraina zaczyna naprawdę bardzo dotkliwie przegrywać po prostu.

Czy to na linii Doniecka, czy na innych odcinkach frontu. Prawda, to jest zgrupowanie. Tak jest prawda.

Taka pewnie jest konstatacja tego piątkowego odcinku, prawda. A więc te rzeczywistości, również zmiana, ewentualna zmiana w Białym Domu powodują to, że również polscy politycy muszą szukać nowego języka, nowego sposobu wyjścia z tej sytuacji i w ten sposób należy czytać wypowiedź Gawkowskiego, prawda. No bo nie sposób myśleć o dalszym stawianiu, tak naiwnym stawianiu na kartę ukraińską, jeśli ten front się w całości posypie, prawda.

Jeśli również struktura społeczna, taka spoistość społeczeństwa ukraińskiego znowu zostanie tak mocno nadwyrężona tą zimą, tymi dezercjami z jednej strony, tymi łapankami do wojska z drugiej strony, prawda. Także stąd tego rodzaju odwaga u Gawkowskiego. Tak to wygląda.

Czy to właśnie będzie oznaczało, że zmieni się oficjalna narracja? Wątpię, znaczy tak daleko odwaga naszych polityków i naszej klasy politycznej nie pójdzie, odnoszę wrażenie. No ale, jak to się ładnie mówi, jaskółka wiosny nie czyni, ale lata to już nie najgorzej. O Gawkowskim mogę wszystko powiedzieć, tylko nie to, że jest jaskółką, ale w każdym razie dobre i takie ptactwo.

Mamy kolejnego naszego dzielnego polityka, który raczyłby się wypowiedzieć. Już niestety nie w sposób taki, który budzi pewne choćby uznania albo życzliwe zainteresowanie. Nazywa się Mariusz Błaszczak.

Jest byłym ministrem obrony narodowej. I pan Błaszczak był uprzejmy zakomunikować, że gdyby Donald Trump wygrał, to rząd Tuska powinien podać się do dymisji. I powiedział tak, obecna władza, Donald Tusk i jego ekipa postawili na Kamalę Harris, a więc Donald Tusk po wygranej Donalda Trumpa powinien podać się do dymisji.

Słowa są istotnie zadziwiające. Nie takie rzeczy, żeśmy słyszeli z ust pana Błaszczaka, ale te jednak są naprawdę z tej wyższej ligi, ponieważ to by oznaczało, że losy polskiego rządu są w sposób bezpośredni zależny od tego, co się dzieje w USA. Znaczy przegrywa jeden prezydent, to odchodzi w Polsce rząd.

Bo przyznasz sam, że naprawdę trzeba duży mieć zapas nie tyle złej woli, ile jakby to powiedzieć, pewien deficyt intelektualny, żeby mówić tego typu dyrdymały. I oczywiście natychmiast zaraz posypały się zapewnienia, między innymi ze strony Sikorskiego, że obstawiamy dwie strony tych wyborów, że jesteśmy przygotowani na różne rzeczy. Może jesteśmy, może nie jesteśmy, ale w każdym razie nawet jeżeli pan Błaszczak tak uważa, to ja na jego miejscu bym to skrzydlate zdanie wygłosił najlepiej w korytarzu własnego mieszkania do własnej rodziny, a nie publicznie.

No ale poszło i teraz te słowa zostały odczytane pewnie w kilku jednak stolicach różnych krajów ościennych. Tak, w pierwszej kolejności chciałoby się wczytać tę wypowiedź Błaszczaka w takim charakterze kabaretu po prostu. No to wysoki rangą urzędnik byłej już władzy przyznaje wprost, że Polska jest pięćdziesiątym pierwszym stanem, nie wiem, republiką bananową, terytorium zamorskim Stanów Zjednoczonych, że oto wygrywa Trump, zmienia się administracja rządząca, zmienia się wierchuszka w Stanach Zjednoczonych.

Zatem w Polsce również musi nastąpić wymiana władzy bez względu na to jaka byłaby wola takiego nominalnego suwerena, którym przecież jest społeczeństwo. Społeczeństwo się wypowiedziało, według mnie gorzej niż idiotycznie się wypowiedziało rok temu, ale no muszę się z tym pogodzić jakoś. Żyję w tzw.

demokracji liberalnej, Korwin-Mikke dodałby "a tfu", natomiast żyję w niej i muszę się z jej wyborami godzić, natomiast Błaszczak twierdzi, że ważniejsze od polskiego suwerena są decyzje suwerena z Waszyngtonu, Filadelfii, Dallas czy Los Angeles. Natomiast trzeba przyznać, że tak naprawdę ewentualny wybór Donalda Trumpa oczywiście nie przemodeluje władzy wykonawczej w Polsce czy władzy ustawodawczej w Polsce, ale przemodeluje Europę w sposób znakomity, przemodeluje Europę w sposób fundamentalny. Może ma potencjał do tego, żeby zmienić zasady funkcjonowania Europy.

Może przyspieszyć tendencje związane z federalizacją Europy. Może przyspieszyć tendencje związane z budową Armii Europejskiej. To jest kolejna rzecz.

Może przyspieszyć tendencje związane z rezygnacją z Zielonego Ładu. Jakkolwiek byśmy chcieli z Zielonego Ładu. Wszystko to jest racja.

Ty nie słuchałeś nas wczoraj, ale myśmy rozmawiali o wpisie Tuska i o wpisie Tuska o tym, że Europa musi wziąć odpowiedzialność sama za siebie. Zwróciliśmy uwagę na kilka artykułów w dość ważnych europejskich gazetach, w których mówi się to samo i to jest właśnie to, o czym mówisz. To jest ilustracja tego, że nagle Europa z cielęcym brakiem inteligencji zauważyła, że o Jezu, przecież nagle mogą nas zostawić.

Jak my się sami nie weźmiemy, to źle to będzie wyglądało. Zorientowali się 10 lat za późno, już niech będzie, ale to o czym mówisz tak jest, że nagle jakby gdyby wygrał Trump, to wszystko się może zmienić, a jeszcze przed nami jesienne wybory w kilku ważnych krajach europejskich. Tak, raczej polityka Donalda Trumpa, którą znaliśmy od 2016 do 2020 roku, która była pierwszym aktem wojny handlowej pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Chinami przez elity europejskiego kapitału została w moim odczuciu przespana.

Te elity nie odczuły tego, że ta wojna jest de facto również wypowiedziana ich interesom, a więc elitom kapitału europejskiego. Jeśli to zostało przespane, jeśli te elity cały czas wierzyły w to, że łączy ich porozumienie pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Europą i że Europa i Stany Zjednoczone mają pewien wspólny korpus interesów przeciwko Chinom, no to te elity, o czym już raport Dragiego m.in. wskazuje, w pewnym momencie i to jest takie dość niedawne otrzeźwienie, odczuwają również to, że ta wojna handlowa wypowiedziana przez Stany Zjednoczone Chinom, że w efekcie tej wojny kapitał europejski również bierze po tyłku, bo za przeklinanie tną zasięgi, także po tyłku bierze. I tak to wygląda i ewentualny sukces wyborczy Trumpa w 2024 roku, jego objęcie prezydentury w 2025 roku również ten proces w sposób znakomity przyspieszy.

I to jest coś, co warto obserwować również chociażby z tego względu, że warto obserwować jaką rolę w salonach politycznych po ewentualnej wygranej Trumpa miałby Wiktor Orban czy Fico. Trochę skręcamy od naszego głównego tematu, ale muszę ci powiedzieć, że to co robi Orban i Fico, tutaj wybory amerykańskie są trochę w tle, ale niekoniecznie, ale to co robi Orban i Fico, a szczególnie Fico, ponieważ za nim jest jak gdyby nieco taki nieracjonalny, a emocjonalny argument, ale on na ludzi działa. On jednak ma za sobą argument przyjęcia na siebie postrzału za swoją politykę.

To bardzo wzmacnia wiarygodność niezależnie od tego, jak byśmy do tego podchodzili racjonalnie, ale dla ludzi to ma znaczenie. I to co robi Fico i Orban skutkuje takim oto rezultatem, że nagle Europa środkowo-wschodnia, która do tej pory naprawdę była za hetkę pętelkę przez kulturę polityczną anglosaską traktowana, nagle zaczyna nabierać pewnej podmiotowości. I to może być taki początek powiedziałbym pewnych zmian, a wybór Trumpa w tym wszystkim mógłby nagle raptownie tych dwóch polityków, oryginalnych i ciekawych z punktu widzenia interesów ich krajów wzmocnić.

Ciekawe co by to było. Wprawdzie Polska przy tym znowu zostanie z ręką w nocniku, ale to już zdaje się nie jest dla nas specjalna nowina, bo cały czas tak robimy. Polska jak zwykle w pewnych procesach poznawczych jest spóźniona niestety.

W Polsce nie jesteśmy świadkami wyłaniania się tego rodzaju myśli populistycznej, jaka wyłania się chociażby w Niemczech, jaka wyłania się chociażby we Francji. I jest to myśl lewicowo-populistyczna nad nimi, jaka się w tym momencie wyłania właśnie na Słowacji. A więc myśl lewicowo-populistyczna, która jest krytyczna wobec zdobyczy liberalizmu, która jest nastawiona na to, żeby podnieść władzę po liberalizmie, która od 2008 roku jak chciał Bauman leży na ziemi i wystarczy się po nią schylić.

W innych krajach europejskich tego rodzaju myśl się kształtuje. Polskie elity lewicowe zechciały reanimować kapitał, zechciały reanimować liberalizm jako taki i cały czas w tym brną. A tutaj są potrzebne inne odpowiedzi, zupełnie inne podziały.

Oczywiście ja podział na lewicę, prawicę uważam za fundamentalny mimo wszystko. Natomiast te akcenty należy zupełnie inaczej rozłożyć. No i kto wie, czy ewentualna wygrana Donalda Trumpa.

Ja wiesz, ja generalnie nie jestem chiromantą. Nie znam się na wróżeniu z fusów kuli czy muszego lotu. Ale tego rodzaju zmiana władzy u hegemona mogłaby spowodować akcelerację tego rodzaju procesów.

Tego jestem bardzo ciekawy. Bardzo to jest interesujące. Nie będziemy skręcali, bo byśmy gadali kolejne 45 minut.

Ale miejmy to w naszej pamięci, bo być może trzeba będzie o tym rzeczywiście oddzielnie porozmawiać. Dziękuję Ci bardzo za dzisiejszy program Państwu. Dziękuję za to, że byliście z nami i oglądaliście nas.

Bardzo jesteśmy Państwu wdzięczni. Tym wszystkim, którzy lajkują, dyskutują pod naszymi filmami, którzy nas wspierają finansowo. Bardzo, bardzo jest to nam potrzebne.

Tym bardziej, że mamy pewne sygnały, że YouTube coś nagle przestał nas lubić. Sądząc po różnych chwytach, które wobec nas stosuje w związku z powyższym. Bądźmy razem i bądźcie Państwo z nami.

Polecamy się łaskawej pamięci, jeśli chodzi o finansowe wsparcie. Coś jeszcze chciałeś powiedzieć? Nie, przepraszam, gardło mnie trochę i robię tego rodzaju miny. Doskonale, więc w każdym razie dziękuję serdecznie.

Zachęcam właśnie do aktywności i do zobaczenia w przyszłych odcinkach. Kłaniamy się Państwu najuprzejmiej. Do widzenia.